MAJ, czyli ŻYJ MÓJ ŚWIECIE

MAJ, czyli ŻYJ MÓJ ŚWIECIE
Maj jest cudowny, to jasne. I nieludzko wymagający. Tradycyjnie. Z jednej strony kwitną kasztany, z drugiej matury podciągają szkolny stres do zenitu; w końcu ktoś kiedyś nieopatrznie nazwał to egzaminem dojrzałości. I tak zostało. Inne testy i sprawdziany też się piętrzą i właściwie jest tego tyle, że nie wiadomo, jak dzieci i rodzice by to przetrwali, gdyby nie coraz bardziej realna wizja lata. W każdym razie w maju nie sposob zaniedbać swoje albo dziecka, albo kogokolwiek starania, żeby być jak najlepszym. Wszyscy chcemy być lepsi, chociaż niekoniecznie jako ludzie. Akurat jakoś wyjątkowo mało mówi się o jakości naszego człowieczeństwa, natomiast na pewno bez końca padają pytania: jaką jesteś matką, jakim ojcem, jakim pracownikiem, jakim meżem, jaką żoną, babcią jaką jesteś i jakim dziadkiem? A twoja odpowiedź jest niemal zawsze podszyta niepokojem, czy aby dostatecznie dobrą – dobrym. No i oczywiście ciągle trzeba się poprawiać, podciagać, wspinać, ścigać się trzeba wciąż z innymi i z sobą samym. W gonitwie za lepszą wersją siebie i za tym, czego jeszcze nie masz, przypominam piosenkę Agnieszki Osieckiej:
Cecylia ma psa, cyrkowiec ma lwa, Ala kota.
Skowronek ma głos, a bogacz ma trzos pełen złota.

A ja mam tylko świat, chcę ocalić go od łez i od trosk!
Od łez chrońmy ten świat, tak tu pięknie.
Niech serce w nim gra, niech nie pęknie.